Postautor: jacek999 » 20 marca 2015, 23:01
Mieszkaliśmy sobie z kolegą w akademiku na 4 roku wygodnie, gdy zakwaterowali do nas młodego z 1 roku, co nie powinno mieć miejsca, bo dzieliły nas lata świetlne, ale młody okazał się wredny i strasznie cięty na kasę.
Obaj z kolegą dostawaliśmy stypendia fundowane, kaskę z domu, kolega pracował w jakiejś spółdzielni studenckiej , więc na stole leżało dużo pieniędzy.
Na to wszedł nasz świeżak i oniemiał: chłopcy, skąd macie tyle pieniędzy?
A my, że można zarobić, ale on się nie nadaje do tego, bo trzeba być dobrze zbudowanym i ładnym, a on jest brzydki i korduplasty.
Młody zaczął dociekać, co to może być za interes, więc wprowadziliśmy go w temat taki, że ponieważ jesteśmy z kolegą przystojni, to chodzimy oddawać sperme do Stacji Krwiodawstwa we Wrocławiu dla bezpłodnych par.
Na drugi dzień wracamy z zajęć, a młody bierze się do bicia.
Okazało się, że był w tej Stacji Krwiodawstwa i urządził awanturę, że wie, dlaczego oni jego spermy nie chcą, a on przecież jest wyjątkowy, bo dostał się bez egzaminu na studia.